Fundacja „Sprawni Inaczej” – organizacja niosąca pomoc osobom niepełnosprawnym, powołana z inicjatywy pedagog Justyny Rogińskiej. Dużą rolę w działalności Fundacji odgrywa sztuka. Jej podopieczni angażują się w działania teatralne, muzyczne, rzeźbią, rysują.

Tomasz Szwelnik – muzyk, pomysłodawca warsztatów muzyczno-teatralnych w Fundacji „Sprawni Inaczej”

Aurelia Kurczyńska – psycholog, psychoterapeuta, do zespołu Fundacji „Sprawni Inaczej” dołączyła w 2013 r.

Marcel Wawrzyniak – aktor Teatru „A może”, uczestnik warsztatów.

Czym dla Was jest arteterapia?

Aurelia: To psychoterapia. Terapia człowieka przez sztukę. Ale to też radość, szczęście, zabawa, wolność, rozwój, takie bycie z człowiekiem bardzo blisko.

Tomasz: Dla mnie to jest komunikacja z drugim człowiekiem poprzez sztukę, podczas której dochodzimy przede wszystkim do emocji, uwalniamy je i dzięki temu czujemy się lepiej, bardziej zrelaksowani, otwarci na świat. To daje radość, oczyszcza nas i jest uzdrawiające. To jest jak spacer w lesie: idziemy do lasu z głową pełną myśli, wchodzimy do niego i ta energia lasu nas oczyszcza. Z arteterapią jest podobnie.

jak ludzie czasami nie potrafią się dogadać, to w muzyce, twórczości zawsze się dogadają


Aurelia: Czasem ludzie mają problem z tym, żeby się skomunikować ze sobą, żeby porozmawiać, nie potrafią użyć właściwych słów w danym momencie, ale kiedy zaczynają razem tworzyć to nie ma żadnych barier. To jest porozumienie bez słów. Jak ludzie czasami nie potrafią się dogadać, to w muzyce, twórczości zawsze się dogadają.

Dlaczego według Was to właśnie sztuka ma działanie lecznicze?

Tomasz: Sztuka jest wyrazem naszej duszy, naszego serca, emocji. Pozwala nam wyrazić te emocje, wyrazić siebie w pełny sposób. Właśnie w tej grupie osób, z którymi pracujemy, obserwujemy takie pierwotne wyrażanie siebie. Świat współczesny jest przeintelektualizowany, często zbyt mocno siedzimy w swojej głowie i myślach, a tutaj jesteśmy w takiej pierwotnej energii tworzenia, wytwarzania dźwięków, słów. Sztuka jest naturalnym językiem.

Aurelia: Jak pracuję z pacjentami podczas psychoterapii, to ludzie często chcą się jakoś pokazać, wykreować i wtedy pracujemy nad tym, żeby te maski zdjąć. A tutaj nie trzeba nad tym pracować, bo tu nikt nie ma masek. Zwłaszcza jak pracujemy razem w grupie, jak popatrzymy na Artura, Adama, Agnieszkę, Marcela, Bartka – tu nic nie trzeba zrzucać, tutaj jest prawda jaka jest, nie trzeba udawać. Każdy jest taki piękny jaki jest.

Co najbardziej lubicie w arteterapii?

Aurelia: Ja bym powiedziała „kogo” najbardziej lubię, czyli ludzi, bycie z człowiekiem. Muzykę, teatr też ale to jest dodatek.

Tomasz: Najbardziej lubię muzykę, teatr, taniec, połączenie rożnych form wyrazu, spontaniczność, improwizację, eksperyment też, bo każdy jest tu czymś zaskakiwany. Jest w nas taka odwaga, bo nie boimy się podejmować różnych form wyrazu. Często też mamy ochotników, którzy podejmują wyzwania, wydawałoby się dla niejednego budzące wstyd, uruchamiające bariery a tutaj po prostu robimy coś co nas otwiera, sprawdzamy jakie są granice naszych możliwości.

chodzi o to żeby wrócić do tej swojej pierwotnej energii, do tej dziecięcości i w tej twórczości odkryć to jakimi byliśmy na początku


Jakie macie cele i marzenia związane ze swoją działalnością?

Tomasz: Chciałbym żeby arteterapia stałą się językiem komunikacji między ludźmi. Często jest tak, że uczymy się tej sztuki w szkole w podstawowym zakresie i później zapominamy o tym, że jesteśmy twórcami, kreatorami i arteterapia nam właśnie przywraca tę moc tworzenia.

Aurelia: Moim marzeniem jest żeby nasza grupa zagrała na wszystkich największych scenach w Polsce i zagranicą, żebyśmy mieli szansę pokazać innym ludziom to co robimy, żeby inni ludzie też się mogli z nami cieszyć, żebyśmy mogli razem tworzyć coś dobrego.

Każdy człowiek niezależnie czym się zajmuje, powinien dostać szansę żeby z taką arteterapią się zetknąć. Ludzie w rożnych okresach swojego życia przechodzą przez trudne momenty i wtedy arteterapia mogłaby być dla nich takim czynnikiem leczącym. Ja swoich pacjentów często zachęcam do tego żeby zajęli się twórczością, zaczęli grać, rysować, malować i wrócili do tego co było ważne dla nich w dzieciństwie. Kiedy jesteśmy mali dotykamy ziemi, układamy kamyczki, patyczki, rysujemy a potem wchodzimy w dorosłość i nagle to wszystko znika. Chodzi o to żeby wrócić do tej swojej pierwotnej energii, do tej dziecięcości i w tej twórczości odkryć to jakimi byliśmy na początku.

Co jest najlepsze w tych zajęciach?

Marcel: To, że możemy się wszyscy spotkać, że każdy jest inny ale czujemy, że jesteśmy tacy sami i gramy razem. To że tworzymy z prostych ruchów i prostych dźwięków jedną całość i możemy to przedstawić innym ludziom. Z tego powstaje przedstawienie i to jest piękne, że robimy coś dla siebie i innych. Nie czujemy się wielkimi ludźmi, jesteśmy tylko zwykłymi, niepełnosprawnymi osobami, które to robią z przyjemnością.

Jak graliśmy pierwszy raz spektakl „Biały sen” to daliśmy plamę, bo wszystkie sceny nam się pomerdały i myśmy wszyscy wyszli za szybko. Nic z tego nie wyszło, ale było dużo śmiechu. Następnym razem mieliśmy już większa scenę i była osoba, która nam mówiła, kto ma na nią wejść w jakiej kolejności i już się wszystko udało. Teraz jak mamy grać w Lidzbarku czy w Tczewie, to już nie mogą się nas doczekać.