Anna Sikorska. Arteterapeutka, psychoterapeutka w trakcie szkolenia, muzyk.
Jak wygląda Twoja praca arteterapeutyczna?
Pracuję z dorosłymi, młodzieżą, starszymi dziećmi a dzięki wiedzy zdobytej na studiach, które teraz kończę, czyli psychoterapii rodzin, zaczęłam arteterapię włączać również do pracy z rodzinami. Łączę arteterapię z psychoterapią. Czasami są to zajęcia czysto arteterapeutyczne, czasami psychoterapia z elementami arteterapii.
Jeśli chodzi o metody i narzędzia pracy, to są nimi przede wszystkim malowanie, rysowanie pastelami, lepienie z plasteliny ale również praca z muzyką, malowanie do muzyki, bądź granie na instrumentach, bo z pierwszego wykształcenia jestem muzykiem. Podczas zajęć tworzymy również różne instalacje, np. wykorzystuję sznurek lub włóczki w ćwiczeniu, które polega na wyznaczaniu swoich granic osobistych. Tych materiałów jest naprawdę dużo. Korzystam ze wszystkiego, co jest potrzebne do pomocy pacjentowi w poradzeniu sobie z określonymi trudnościami, więc jestem otwarta na rożne metody, które przydają się w danym momencie.
gdy pacjent zobaczy w swojej pracy, w swoim obrazie coś ukrytego, coś wypływającego z podświadomości, z czego nie zdawał sobie wcześniej sprawy, to w konsekwencji zaczyna chętniej korzystać z tych technik
Wyobrażam sobie, że niejeden dorosły, który ostatni raz trzymał pędzel w ręku na zajęciach plastyki w szkole, w pierwszej reakcji widząc przed sobą farby, pastele czy kredki po prostu stwierdza, że jednak ta arteterapia nie jest dla niego, bo nie umie malować, ma dwie lewe ręce, bo to według niego zajęcie dla dzieci. Co wtedy? Jak przekonać taką osobę, żeby jednak spróbowała?
Bardzo często się z tym spotykam. W zasadzie co druga osoba, która do mnie przychodzi mówi, że nie ma talentu, nie potrafi. Zawsze przed rozpoczęciem współpracy arteterapeutycznej informuję jakimi metodami pracuję i zapraszam tę osobę do tego, by z nich skorzystała, więc ona już od początku w jakimś stopniu jest przygotowana na to, że coś takiego będzie mieć miejsce. Nigdy nie forsuję czegoś na siłę. To jest zawsze propozycja, z której ktoś może skorzystać albo nie. Zaczynam od prostych technik, które każdy jest w stanie wykonać, czyli np. rysowania techniką bazgrot albo pokolorowania już jakiegoś gotowego szablonu. Punktem wyjścia jest coś, co nie wymaga zbytniej kreatywności w tworzeniu a raczej odwzorowania swojego wewnętrznego świata na kartce poprzez kolory i to zazwyczaj jest dosyć proste dla każdego. Później okazuje się, że gdy pacjent zobaczy w swojej pracy, w swoim obrazie coś ukrytego, wypływającego z podświadomości, z czego nie zdawał sobie wcześniej sprawy, to w konsekwencji zaczyna chętniej korzystać z tych technik.
Dobrym przykładem, który to obrazuje, może być doświadczenie jednej z moich pacjentek, która początkowo nie za bardzo chciała rysować. Uważała, że nie potrafi tego robić. Zaczęłyśmy pracę od rysunku człowieka w deszczu, czyli psychorysunku, który miał pomóc zdiagnozować to w jaki sposób radziła sobie ze stresem, z trudnościami, które akurat przeżywała. Jej rysunek na początku był bardzo schematyczny i prosty – był to jednokolorowy ludzik narysowany z kreseczek i kółeczka. Mimo tej prostoty można już było z niego dużo wyczytać. Okazało się, że po kilku sesjach, kiedy pojawiały się kolejne tematy, ten rysowany przez nią ludzik stawał się coraz bardziej barwny, dostawał rysów twarzy, kształt jego ciała zaczynał się wypełniać kolorami. Stopniowo zaczęła wokół niego powstawać przestrzeń i tworzyły się scenki rodzajowe, które były związane z sytuacjami z życia pacjentki. Jej ostatnie prace były już pracami twórczymi, na zupełnie innym poziomie artystycznym. Kiedy zestawiłyśmy pierwszy rysunek i ostatni, ich autorka zauważyła ten proces twórczy i było dla niej szokiem, że potrafiła się tak rozwinąć i że jej sposób komunikacji poprzez sztukę się zmienił. Zmieniały się też wnioski, które wyciągała analizując swoje prace. Jej interpretacje z czasem stawały się głębsze, bardziej odzwierciedlające jej stan emocjonalny. Takich doświadczeń jak u tej pacjentki jest bardzo wiele. Sztuka uruchamia w człowieku wielki potencjał. Pamiętam jak prof. Wiesław Karolak mówił podczas zajęć na moich studiach arteterapii, że kreatywność i twórczość to naturalne cechy każdego człowieka. Też wychodzę z takiego założenia i to się potwierdza na każdej sesji.
czasami mogą nas blokować nasze myśli o nas samych, że jesteśmy niewystarczający, albo że mamy za mało umiejętności, za mało jeszcze wiemy. Potrzebna jest wtedy taka intuicja terapeutyczna i zaufanie do samego siebie, że jednak damy radę
Jakie cechy, umiejętności powinien mieć dobry arteterapeuta?
Przede wszystkim trzeba być autentycznym, bo nic nie zdziałamy udając kogoś, kim nie jesteśmy. Pacjent, klient to wyczuje. Czasami mogą nas blokować nasze myśli o nas samych, że jesteśmy niewystarczający, albo że mamy za mało umiejętności, za mało jeszcze wiemy. Potrzebna jest wtedy taka intuicja terapeutyczna i zaufanie do samego siebie, że jednak damy radę. Czyli przede wszystkim autentyczność i ciekawość pacjenta, żeby zadawać mu pytania i nie zamykać się na swoją interpretację odpowiedzi, których udziela. Ważne, by być otwartym na doświadczenia drugiego człowieka, akceptującym, nieoceniającym.
Dobrze też być kreatywnym i nie bać się różnych technik. Po to są studia, żeby w nas tą kreatywność pobudzić i otworzyć nas na to działanie, bo jeżeli my będziemy sami bali się coś namalować i zaprezentować to innym, trudno nam będzie zachęcić do tego pacjenta. Trzeba samemu w sobie też poprzełamywać różne opory. Istotne jest też bycie po własnej terapii albo w jej trakcie, po to by nie patrzeć na pacjenta jedynie przez okulary własnego doświadczenia, czyli żeby własne nierozwiązane problemy nie rzutowały na interpretację tego z czym przychodzą do nas pacjenci. W dalszym działaniu ważne jest bycie pod superwizją. To też bardzo się przydaje w pracy arteterapeuty.